
Artur po raz drugi
Artur właściwie miała na imię R2D2. To był warunek, pod jakim mój mąż zgodził się na kota. Warunek, że będzie mógł nadać mu imię. Artur była kochana, moja wymarzona szylkretka. Cóż z tego, skoro przez pierwszą część swojego długiego, kociego życia, bardziej kochała mojego męża. Na mnie „przerzuciła się” dopiero, kiedy w domu pojawiła się Bazylia. Tęsknię za nią…
Obserwuj mnie